To ognisko nigdy nie gaśnie. Dosłownie - nigdy. Zawsze ktoś kto przejdzie coś do niego dorzuci, rozdmucha żar wewnątrz... I tak sobie płonie. Wręcz zdaje się wołać "Strudzony wędrowcze, dorzuć coś do mnie, przysiądź i pogawędź bądź podumaj". Warto dodać, że ostatnimi czasy ktoś się za nie poważnie wziął i ustawił solidną konstrukcję przypominającą kosz (który sięgnąłby ci mniej-więcej do barków w momencie układania), do której wystarczy dorzucić trochę suchych roślin (których wokół jest pełno) lub gałązek.
Offline